niedziela, 29 sierpnia 2010

And the day has come

To już dziś...
ciągle jeszcze masa rzeczy do spakowania. I przerażenie w oczach, że o czymś się zapomni...
Mam nadzieję, że wszystko się uda...
Mój mąż twierdzi, że to mała przeprowadzka... ja nie myślę o tym w ten sposób/ Pół roku to pół roku. Dłuższy wyjazd. Przeprowadzka oznaczałaby nowy dom... a dom póki co jest tu w Polsce.
Jutro znów będę w kochanym Sztokholmie, zobaczę się z Mają. 
Nadal jesteśmy przestraszeni kwestiami mieszkaniowymi... ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
Pogoda ładna, na promie nie powinno hustać. Pewnie i tak będziemy spać. Ciakawe jak Piputek - nasz szczur zniesie podróż...
do zobaczenia ze Szwecji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz