sobota, 21 sierpnia 2010

Upał, a w Sztokholmie jak donosi Maria tylko + 19 i deszcz.
Upał  i tak dziwnie, że w taką pogodę trzeba wyciągać swetry zimowe, żeby jeszcze je przeprać i czapki i szaliki. Oczywiście niekończące się dyskusję, czemu chcę brać tyle ciuchów ze sobą. Męskie podejście do ubrań zawsze mnie zadziwiało. Jutro czas na segregację butów - oj będzie się działo.
Siedzę w rozgrzebanym tekście o metamorfozie gatunku - powinnam jeszcze jeden (tym razem o Bergmanie i diable) napisać do końca przyszłego tygodnia... auuuaa... Nie mówiąc o liście maili do napisania, rzeczy do przeczytania i do uporządkowania przed wyjazdem.

Piosenka na dziś - zawsze pod koniec lata prześladuje mnie Boguś Linda... od dwóch lat, pod koniec sierpnia moje serce jest owładnięte nostalgią.., w tym roku jeszcze bardziej wzmocnioną...
http://www.youtube.com/watch?v=GIBp8RgSAKQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz