sobota, 28 sierpnia 2010

Pakowanie na ekranie czyli porządki w domowej apteczce

Cały tydzień minął bardzo szybko. Właściwie polegał na bezustannym wykreślaniu zadań z listy i łapaniu się za głowę, że jeszcze tyle do zrobienia. Nadal lista jest dość pokaźna, a tekst na konfę jeszcze nie jest skończony (choć przekroczył już stanowczo limit znaków). Jutro przewiduję w domu trzęsienie ziemi, tańce św Wita i steki wyzwisk pod adresem wszystkich...
Poziom bałaganu niestety się nie obniża. Wszystkie rzeczy wywleczone są na środek sypialni, gabinet też wygląda jak po tornadzie. Zaczęły się już dyskusję, czy aby na 100% muszę brać tyle tshirtów, dźinsów, butów etc. Mężczyzna nie zrozumie nigdy że 7 par butów to absolutne minimum a nie liczba wszelkich posiadanych.
Na uczelni podobno mam już swój nr w rejestrze, w środę zapisuję się na kursy, w czwartek pierwsze seminarium i spotkanie z opiekunem.
Maja już nie może się doczekać naszego przyjazdu, szkoda, że nie możemy u niej mieszkać. Jeszcze dziś wywoływałam dla niej zdjęcia z wakacji.
Wczorajszy wieczór przypominał skecz pt porządki w domowej apteczce:


Pakowanie leków na pół roku jest wręcz kabaretowe. Przewidzenie wszelkich przeziębień, uczuleń  i dolegliwości gastrycznych graniczy wręcz z jasnowidztwem. Najpierw zrobiliśmy listę leków najczęściej używanych. Później przejrzeliśmy nasze zasoby - nadzwyczaj bogate - okazało się, że bez problemu skompletowaliśmy spory zapas claritine rennie i verdinu...  Ale niestety brakowało też sporo innych medykamentów. A wizja pół roku ze szwedzkimi cenami + z brakiem dokładnych odpowiedników polskich leków oraz perspektywa wycieczki do lekarza, który okazuje się właściwie być pielęgniarką (bo najpierw przyjmuje siostra, która decyduje o tym czy skierować delikwenta dalej) nie jest zbyt radosna.. a "rdzawych liści czas  kaloszy, peleryn i mgły" przed nami. Mój mąż i tak twierdzi, że zamkną nas za przemyt leków


Uzbrojeni w długaśńą listę + recepty z mojej wczorajszej wizyty pojechaliśmy dziś do apteki... zaznaczam najtańszej w Sopocie... wyszliśmy o ponad 600 zł lżejsi. :) Rafał stwierdził, że skoro tego tyle nakupiliśmy, to teraz trzeba to jeść... zupełnie jak w skeczu :)


Wielka walizka juz pełna, jutro pewnie dojdą pełne plecaki...mamy nadzieję, że August jest na tyle pojemny, żeby to wytrzymać :)
właśnie rozwiązuje dylematy, co wziąć do czytania - żeby było nie tylko obszerne ale i żeby nie dało się tego w 2 wieczory przeczytać. Oczywiście czytać będę sporo, ale po szwedzku... natomiast coś po polsku by się przydało. Póki co szanse mają Buddenbrokowie (słuszna objętość) i Helter Skelter (najnowszy zakup... powoli się rozkręca i wciąga coraz bardziej).
Dziś jeszcze spotkanie ze znajomymi, na których ślubie nie byliśmy ze względu na mój wypadek ze stopą. I pewnie znowu praca w nocy nad tekstem, który tak bardzo chciałabym jeszcze przed wyjazdem skończyć.
A na ostatni wakacyjno letni weekend najbardziej nostalgiczno wakacyjny teledysk



chociaż na drugim miejscu dałabym ten ... może jutro wyciągnę kogoś na pobieganie na plaży

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz